Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1838

Ta strona została przepisana.

— Mówiłem głośno... na umyślnie aby mię słyszał, — dodał hrabia znowu ku drzwiom przystępując, — zaraz na początku naszéj rozmowy wiedziałem że tam jest.
— Panie! — zawołała Baskina udając coraz większe przerażenie i stając na przeciw hrabiego — Scypio musi być niezmiernie rozdrażniony...
— Doprawdy?...
— O!... strzeż się pan...
— Ja mam się strzedz rozdrażnionego Scypiona? pogardliwie uśmiechając się rzekł pan Duriveau.
— Powiadam panu... że na twój widok, nie zdoła upamiętać się.
— Pozwól mi pani otworzyć te drzwi...
— Ah! zatrzymaj się pan! — zawołała Baskina załamując ręce i rozpacz udając. Scypio jużby tu był gdyby się nie lękał gwałtowności piérwszego poruszenia swojego.
— Jeżeli pani pozwolisz, będę miał odwagę stawić czoło gwałtowności tego piérwszego poruszenia.
— Panie, przez litość!
— Pani... proszę po raz ostatni...
Wtém otworzyły się drzwi budoaru i pokazał się w nich Scypio.
Przez chwilę stał na progu jakby chciał stłumić i pokonać okropne uczucia których doznawał na widok ojca.