Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1853

Ta strona została przepisana.

i cóż mu szkodzą twoje przymówki? Jego rola jest pyszną: panuje nad tobą, daje ci mata, a ty napróżno się szarpiesz... trzyma cię w ręku i musisz mu poddać się, musisz uledz nikczemnie jak dziecko, które o przebaczenie prosi, bo inaczéj czeka je areszt. Jakie to zrobi wrażenie w Paryżu, w twoim klubie, pomiędzy twoimi przyjaciółmi i nieprzyjaciółmi, jakie szydzić z ciebie i cieszyć się będą! Ów świetny Scypio, który się przesycał powodzeniem, najprzebieglejszy, najstraszliwszy z całéj bandy, jak waryat zamknięty! Ale cóż czynić?... nie możesz walczyć z twoim ojcem, bo cię na miazgę zetrze; tyś tylko dzieckiem... w obec człowieka jego kroju...
— I ty także? — z zadziwieniem i goryczą zawołał Scypio, — i ty także przeciwko mnie powstajesz?
— Wreszcie — niby ulegając oburzeniu zawołała Baskina, — ty nie sam tylko znosiłeś obelgi tego człowieka. Czyliż on i mnie nie okazał najzuchwalszą pogardę? Czyliż nie zmusił mię... o!... bo takie były jego słowa... i to mię właśnie do wściekłości przywodzi — czyliż nie zmusił mię, abym się rumieniła za ciebie?
— Ty?... za mnie? zawołał Scypio...
— I cóżeś uczynił takiego z czegobym miała być dumną? Czyliż dopiero z głębi czekającego cię więzienia pomścisz nas oboje? albo padając przed ojcem na kolana, będziesz go błagał o przebaczenie