Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1865

Ta strona została przepisana.

ubłagane uczucie nienawiści przeciw panu Duriveau.
— Posiadamy już zatém ów dom odosobniony, samotny — pół głosem mówiła daléj Baskina; — teraz powiem ci co myślę... Dopiéro pół do piątéj... spiesz do pani Wilson...
— Do pani Wilson? — zawołał zdumiały Scypio.
— Ciszéj! ostrożniéj!... szepnęła Baskina, i z nieopisanym wdziękiem zalotnie przybliżając ku sobie głowę Scypiona, dodała:
— Tak jest... spiesz do pani Wilson...
— A ajenci policyjni? — spytał Scypio.
— Niewiniątko!! A mur od mojego ogrodu przez który można się dostać pomiędzy nowo wznoszące s<ę zabudowania? — z uśmiéchem odpowiedziała Baskina. — Leporello potrzyma ci drabinę... a ty, zwinny jak Cherubin, będziesz już daleko... kiedy ajenci długo jeszcze u drzwi moich czekać na ciebie będą.
— Prawda... zawołał Scypio, — zapomniałem o tym środku... a więc uniknę przynajmniéj haniebnego wiezienia...
— Tak się spodziewam... Spiesz więc do pani Wilson, ojciec twój pewnie jéj nic nie powiedział... w nadziei że cię skłoni do małżeństwa.
— Niezawodnie... ale po cóż mam się udać do pani Wilson? — ze z wrostającém zdziwieniem spytał Scypio.