Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1877

Ta strona została przepisana.

bar... Ktoby jednak był powiedział że młody ojciec... zostanie syno-bójcą, ha! jak to śmieszne... Opowiem to... dziadkowi Du-riz-de-veau...
Na progu wieczności, to nieszczęśliwe dziecko szyderstwem kończyło swoje krótkie życie.
— Scypionie!... synu!... nie umiéraj! — okropnym głosem wrzasnął hrabia, bo straszna rzeczywistość zmysły mu przywróciła.
I w obłędzie swoim rzuciwszy się na trupa pokrył jego twarz, włosy, ręce, szalonemi pocałunkami.
Przelotne jak błyskawica wspomnienie, raczéj, straszliwa i nauczająca sprzeczność przywiodła na myśl Marcina wzniosłą śmierć doktora Clément... oraz szczytną i pogodną rozmowę jego w téj uroczystéj chwili ze szlachetnym synem swoim!!.....

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Marcin stał jak osłupiały z przerażenia; Baskina i Bamboche, którzy z głębi ciemnego ukrycia swojego postrzegli towarzysza ich dzieciństwa... milczący... okropni... z suchém i pałającém okiem, nielitościwym giestem wskazywali mu nieszczęśliwego ojca tarzającego się po martwém ciele syna...
Ta zimna dzikość przywiodła Marcina do rozpaczy, wyrwała go z osłupienia.
Szybko przeszedł przez izbę. — Hrabia wydający rozdzierające jęki, niewyraźne okrzyki, wijący się po łożu (przyciskając usta do martwéj twarzy syna),