nie widział go. Marcin schwytał Baskinę za rękę i cicho ale z oburzeniem i groźbą zawołał:
— Nie, Baskino, ty nie zechcesz twoją obecnością znieważać boleści i zgryzoty ojca, który zabił własnego syna... Za morderczą broń użyłaś tajemnicy, którą ci powierzyłem jako siostrze... to podle!
— Bracie... ja i ciebie... także pomścić pragnęłam... — głucho odparła Baskina.
— Nie, ty nie pozostaniesz tutaj... gdzie cię ten nieszczęśliwy widzieć może... ciebie, sprawczynię tak strasznéj zbrodni! — zawołał Marcin głosem zarazem tak rozdzierającym i błagalnym, chociaż powstrzymywanym, że Baskina już pognębiona wyrzutami jego, usunęła się głębiéj w ciemności drugiéj izby... tak aby jéj hrabia nie widział. — Bamboche, skrzyżowawszy ręce na szerokich piersiach swoich, ciągle z dziką radością przypatrywał się okropnéj scenie.
Nagle, głuchy i jeszcze niewyraźny szmer dał się słyszeć przed domem, i ozwał się aż w tém mieszkaniu; wkrótce potem gwałtowne uderzania wstrząsnęły głównemi drzwiami, które się zatrzasnęły po wejściu Marcina.
Łoskot ten nie zwrócił na się uwagi hrabiego Duriveau, który do szaleństwa przywiedziony boleścią i rozpaczą, nieustannie ściskał martwe ciało syna, wydając konwulsyjne jęki i rozdzierające,
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1878
Ta strona została przepisana.