Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1888

Ta strona została przepisana.

— No to już jestem spokojny o jéj los, — lekko wzruszonym głosem rzekł skazany... I ona nic nie wie... o mnie, nieprawdaż?
— Nie wie... Matka moja, w chwilach przytomności obsypuje ją pieszczotami.
— Jakto! — zawołała Baskina, — szaleństwo twojéj nieszczęśliwej matki?...
— Po letargiczném przesileniu, tak długiém i mniemano że umarła... mówił daléj Marcin, — matka moja wróciła do życia... lecz rozum jéj, za ledwie przywrócony, znowu osłabł, chociaż nie tak mocno jak dawniéj... Po całych dniach zostaje w stanie ponuréj osłupiałości, nic nie słyszy, nic nie mówi. Skoro to osłupienie przeminie, wraca zupełnie do przytomności.
— A twój ojciec?... spytała Baskina.
— W ciągu tygodnia osiwiał, — rzekł Marcin. Na zawsze wyjechał z Paryża; ciało Scypiona kazał przewieźć do Solonii... ciągle tam przebywa... i już do śmierci tam chce mieszkać.
— I jakże się teraz obchodzi z tobą? — z twoją matką?- — spytał Bamboche.
— Kazał ogłosić że się z nią żeni, — powiedział Marcin.
— Mimo że twoja biédna matka jeszcze nie zupełnie wyleczona? — rzekła zdziwiona Baskina