Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1907

Ta strona została przepisana.

znikła i nędznym widokiem swoim nie raziła już w obec wspaniałego zamku hrabi Duriveau.
I zamek także uległ zupełnemu przekształceniu.
Główny korpus jego i dwa poboczne skrzydła przedłużono nakształt ogromnego równoległościanu, a to przez przyłączenie do nich nowych budowli, które wznosząc się na przeciw głównego korpusu, łączyły końce owych dwóch skrzydeł.
Szeroka murowana z cegły galerya, ciągnąca się wewnątrz tego równoległościanu, tworzyła na piérwszém piętrze taras, na dole zaś korytarz dozwalający krążyć w koło tych rozległych budowli, bez obawy słońca lub deszczu.
Plac otoczony temi budowlami, użyto na spacerowy ogród; jego zarośla i drzewami wysadzane ulice, zbiegały się w jednym punkcie przy wytryskującéj fontannie, a ten rodzaj pomnika w prostym i surowym stylu, zakończony był kulistą ozdobą, na któréj czytano wyrytą wielkiemi literami ulubioną maxymę doktora Clément, którą Marcin przytoczył w swych Pamiętnikach:

NIKT NIE MA PRAWA DO ZBYTKU, DOPÓKI WSZYSCY NIE ZASPOKOJĄ SWYCH KONIECZNYCH POTRZEB.

W nocy ogród arkady i budynki, były oświetlane gazem, którego żywe światełka rozchodziły się, równie na wszystkie strony aż do części parku zarosłego odwieczną gęstwiną, która starannie zachowywana rozciągała się po za zamkiem.