— Ale żart na stronę, mój kochany Juście, przyznaj że niema nic milszego nad tę podróż bez żeny, po téj samotnéj krainie. — Gdybyśmy byli jechali wielkim traktem, nie mielibyśmy tak ciekawéj niespodzianki.
W dziesięć minut później powóz zatrzyma! się przy wrotach obszernego dziedzińca pałacowego. Stała tam kobiéta, któréj Just wypytywać zamierzał.
Była to niewiasta silna i młoda jeszcze, po prostu lecz dobrze ubrana w suknię bawełnianą; miała nadzwyczaj biały czepek wiejski, porządne wełniane pończochy i czyste trzewiki; na czerwonéj chusteczce od szyi z pewną dumą nosiła mały srebrny medalik na niebieskim, jedwabnym sznureczku.
Ostre i ogorzałe rysy téj kobiéty wcale nie były piękne, lecz jéj twarz pełna, rumiana, odznaczała zdrowie, szczérość i dobry humor.
Spieszmy uprzedzić czytelnika, iż ta czerstwa kobiéta była to nasza dawna znajoma, poczciwa Robin; widzieliśmy ją niegdyś ubraną w łachmanach, wówczas gdy była folwarczną dziewką u dzierżawcy Chervin, którego hrabia Duriveau tak nielitościwie ze swojego folwarku wypędził.
Na widok powozu z którego wysiedli Just i Regina, poczciwa Robin grzecznie, a może nawet nieco ciekawie przybliżyła się ku podróżnym.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1910
Ta strona została przepisana.