rym pomagają dzieci... Nikt się nie leni, wszyscy ulegają z chęcią, bo wszystko należy do każdego, a praca wszystkich, małych lub słusznych, wszystkim korzyść przynosi.
Just i Regina coraz bardziéj zdziwieni kilka razy spojrzeli po sobie słuchając naiwnéj i rozsądnéj mowy Robin. — Przeszli oborę, granicę władztwa poczciwéj dziewki, która im jeszcze mówiła:
— Gdybyście państwo nie czekali na pana Klaudyusza, zaprowadziłabym do obory cielnych i karmiących krów, a potém do mleczarni... To mi dopiéro pyszne, jest na co patrzeć!... jest tam machina, która się sama porusza, i wyrabia dziennie cztéry do pięciuset funtów masła,... a my jadamy to dobre masło... To nie tak jak dawniéj kiedyśmy je tylko widzieli robiąc i niosąc na targ; wtedy dla nas było kwaśne, sine mleko, a dla miasta dobra śmietanka... A jakie tu mamy kurniki!! — z zapałem zawołała Robin, — jakie podwórka! obora niczém jest przy nich. Obaczycie państwo kurniki, któremi zawiaduje Bruyére, mała dziewczyna, piękna jak dzień, dobra jak Bóg... a jaka znawczyni, jaka