Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1922

Ta strona została przepisana.

Po krótkim milczeniu Klaudyusz Gérard tak daléj mówił:
— Pewien niezmiernie bogaty pan, długi czas pędził życie bezczynne niedbając o los licznych swych braci to ludzkości... jak się wyrażał ojciec pański, panie Just. Nagle, okropném nieszczęściem w samo serce ugodzony... człowiek ten przemienił się, odrodził zupełnie... odtąd szukał całéj pociechy w wykonaniu wielkich zasad ludzkiego braterstwa. Boleść jego zatém, zamiast być niepłodną, była żyzną...
— Ta przemiana jakkolwiek późna, zawsze jednak oznacza wrodzoną wspaniałomyślość, — mówiła Regina.
— Kto szuka zapomnienia ciężkich trosk w dobrych uczynkach... ten zasługuje na przebaczenie — dodał Just.
Gdyby wiedzieli że człowiek o którym mówią z taką życzliwością... a który dzisiaj istotnie na nią zasługuje, jestto hrabia Duriveau! pomyślił Klaudyusz.
Potem mówił daléj:
— Człowiek ten, panie Just, w zacytowanéj maxymie ojca pańskiego, znalazł zbawienie... Właściciel wspaniałego zamku i rozległych włości spojrzał wkoło siebie... wszędzie dostrzegł tylko nędzę, choroby, ciemnotę i spustoszenie... Wtedy powiedział sobie: Kraj ten jest niezdrowy, nieżyzny,