chcę ofiarą mojego zbytku uczynić ten kraj zdrowym i żyznym; okropne gorączki dziesiątkują jego wynędzniałych mieszkańców — pragnę aby byli zdrowi, silni. Mieszkając w nędznych jamach, cierpią najokropniejszy niedostatek; pragnę aby mieli mieszkania zdrowe, czyste, wesołe, gdzie nie zabraknie im na koniecznych potrzebach życia... Skazani są na przytłaczającą a częstokroć z wstrętem wykonywaną pracę, bo niezdolną zaspokoić ich potrzeb; pragnę aby praca była im przyjemna, urozmaicona, rozsądna, wdzięczna, tak iżby miłując zamożność i czując moralną godność swoję, miłowali i czcili pracę. Żyją w ciemnocie, w odosobnieniu, a ztąd nienawistni sobie; pragnę aby byli oświeceni, wzajem sobie przychylni; słowem, aby tworząc stowarzyszenie zostali braćmi, czego sam dam im przykład. — Tego wszystkiego zapragnął, — dodał Klaudyusz Gérard, — i wola jego spełniła się...
— Zamiary te były równie rozsądne jak zasady ich wspaniałomyślne, zawołał Just. — Nie dziwi mię też płodność takowych zasad, lecz ich zastosowanie tak szybkie i na tak wielką skalę.
— Właśnie gdy przyszło do zastosowania, odpowiedział Klaudyusz Gérard, — człowiek ten uczuł, że nadeszła chwila poświęcenia się.
— Jakto rozumiész panie Gérard? — spytała Regina.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1923
Ta strona została przepisana.