Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1937

Ta strona została przepisana.

Klaudyusz Gérard rękawem otarł oczy, i podniósł bukiet który Regina upuściła.
Skoro się powóz oddalił, Marcin przybiegł do ojca i rzucając się w jego objęcia, rzekł;
— Odważnie — mój ojcze, odważnie... słyszałeś że ci teraz jeszcze dwóch przyjaciół przybyło... Ah!... wierz mi, nabycie takiej przyjaźni jest szlachetną i wzniosłą pociechą!!...
— O! tak, prawda... — odparł hrabia, z wylaniem się całując syna, — serce moje radowało się gdy mi to mówiono w obec ciebie... — Ale wnet znowu przytłoczony zwieszając głowę, pan Duriveau szepnął po cichu:
— Niestety!... nie wiedzą — że zabiłem syna...
— Klaudyusz Gérard wiś o tém... powiedział Marcin, — a i on ma szlachetne serce... a i on kocha cię i szanuje mój ojcze....
Hrabia podał rękę Klaudyuszowi, i czule mu ją ścisnąwszy, usiadł na murze galeryi, jakby po tak wielkiém wzruszeniu zabrakło mu sił — usiadł i pogrążył się w dumaniach.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Wówczas Klaudyusz Gérard przystąpił do Marcina i rzekł mu półgłosem:
— Byłeś tam... ty... o którego wzniosłem poświęceniu się Regina nigdy nie wiedziała! Przynajmniej... przypomniałem jéj twoje imię.
— Jakto? — spytał wzruszony Marcin...