Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1942

Ta strona została przepisana.

Pani Duriveau i mąż jéj z wyrazem dumy po sobie spojrzeli.
— A możesz mi go przeczytać? prawie bojaźliwie spytał pan Duriveau.
— On? nie; uśmiechając się rzekł Klaudyusz Gérard — onby nie śmiał; ale ja go przeczytam... jeżeli Marcin pozwoli!
— Jeżeli ojciec i matka życzą sobie... odpowiedział Marcin.
— Czy życzymy?... żywo rzekł pan Duriveau do swojéj żony. I on nas jeszcze o to pyta Perrino?
Klaudyusz Gérard przeczytał list... Nim skończył, pan Deriveau zalał się słodkiemi łzami i wyciągając ręce ku Marcinowi wzruszonym głosem zawołał.
— Synu szlachetny, tak długo niepoznany! Ah! ja nie z dumy... ale z rozczulenia płaczę... Potém z czułością przycisnąwszy do serca Marcina i Bruryère, pan Duriveau podał ręce Perrinie i Klaudyuszowi Gérard i rzekł:
— Ah! macie słuszność! z taką żoną, z takim przyjacielem... z takimi dziećmi jak Bruryère i Marcin... Dobrem odkupując złe... nie wolno rozpaczać o przyszłości!

Koniec.