dawca: nieznajomość prawa nikogo nie uniewinnia... wytrawny to był człowiek ten prawodawca!.. nawiasowo i z figlarnym uśmiechem dodał pan Beaucadet; ja, to co dzień powtarzam tym hołyszom, solońskim wieśniakom, kiedy mi płaczliwym głosem mówią: „Ależ, panie Beaucadet ja nie wiedziałem, że tego robienie wolno. Ja nie mogę znać prawa, bo mi go nigdy nie odczytywano, a sam czytać nie umiem.”
— W rzeczy saméj skoro kto czytać nie umie — powiedział stary myśliwiec potrząsając głową, — a skoro mu prawa nigdy nie odczytywano... to jakże ma je znać?
Jeden żandarm z orszaku, stary wojak rubasznéj, otwartéj miny, zdobny blizną na twarzy, szewronem na ramieniu, i czerwoną wstążeczką w pętlicy, nieraz już wciągu rozmowy swego przełożonego z myśliwym, wzruszył ramionami, a na końcu korzystając z przywileju jaki mu nadawała, lub na jaki pozwalała długoletnia służba, nieco z przyganą odezwał się do wachmistrza.
— Ale my tu czas na gawędce tracimy, a obława nasza zupełnie chybić może.
— Cicho w szeregu!... rozkazująco zawołał pan Beaucadet przez ramię spoglądając na przerywającego mu żołnierza.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/20
Ta strona została przepisana.