da i nieco chorobliwa; twarz wychudła, podłużna, nos orli; na jéj powabnych ustach, błąkał się malancholijny uśmiech, zamyślone czoło opierała wtedy na dłoni. Pani Perrine ubrana była po wiejsku ale bardzo czysto, a przy sukni czarnej tém silniéj jeszcze odbijał biały wiejski czepek i wielka na krzyż złożona chustka.
Niekiedy, zaledwie dojrzane drganie jednocześnie poruszało jéj usta i czarne brwi; byłto skutek okropnéj choroby.
Pani Perrine przez wiele lat cierpiała obłąkanie.
To obłąkanie, zrazu straszliwe, powoli zmieniło swój charakter, i miejsce szaleństwa zajęła bolesna, ale nieobraźliwa melancholia. Czas i troskliwe starania prawie ją uleczyły, a głęboka spokojność jakiéj pani Perrine używała od czasu wprowadzenia się na folwark Grand-Genévrier, przywróciła jéj zupełne zdrowie.
Po ścisłém wybadaniu charakteru tej nieszczęsnéj a raczéj lękliwéj drażliwości, powiększonéj jeszcze w skutku osłabienia, lekarz wbrew zwyczajnym przepisom, zalecił jéj najściślejszą samotność, mianowicie w piérwszych czasach pobytu na folwarku.
I w saméj rzeczy tak była upokorzona, tak się wstydziła swojego przeszłego stanu, że obecność nawet
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/202
Ta strona została przepisana.