Szczególnym okolicznościom tego wieczoru przypisała więc to odurzenie gorączkowe, jakie już od chwil kilku uczuwała.
— To tu!... rzekła jéj Bruyére zatrzymując się w rogu przez dwie murowane ściany utworzonym, i pokazując pani Perrine otwór pieca.
Pani Perrine rzekła:
— Kryjówka wyborna; możnaby tu przejść tysiąc razy... a niczego się nie domyśléć.
— O! pani Perrine,... jakże mi serce bije! drżąc powiedziała Bruyére; to tu.
— Wierz mi moje dziécię,... nie uwodź się zbyt żywą nadzieją... Ale spieszmy się;... nie wiem czy to sprawia chłód nocny, — krótko i drżącym głosem dodała pani Perrine, — dosyć, że cała się trzęsę.
Zaledwie tych słów domówiła, Bruyére z energią i zwinnością właściwą wiejskim dziewczętom, podniosła kawał belki, przebyła zwaliska, stanęła przed otworem pieca, odsunęła bluszcz i głóg i łatwo wybiła dziurę w tém słabém zamurowaniu.
Nagle, w dali,... z północnéj strony stawu,... ozwał się w powietrzu krzyk solońskiego orła;... lecz z powodu znacznéj odległości tak slaby, iż zaledwie go można było dosłyszéć.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/235
Ta strona została przepisana.