Słuchała znowu i rzekła:
— To zapewne stadnina sąsiedniego folwarku, na noc zostawiona na łąkach, buja sobie przy świetle księżyca...
Nagle dziewczyna wydała przerażający okrzyk.
— Cóż tam? spytała przelękła pani Perrine. Bruyére... przez litość.., odpowiedz!...
— Mały kuferek... moja pani!
I prawie natychmiast młoda dziewczyna, drżąca, przejęta niespodzianą radością, pojawiła się u wejścia do sklepienia.
Żywy blask księżyca zupełnie oświecał małą Bruyére, która, klęcząc w otworze sklepienia, na ręku trzymała kuferek; liście zielonego bluszczu, purpurowe gałązki głogu, wątłemi girlandami swemi otaczały ciemne sklepienie, wśród którego jaśniała, zalana białém światłem, młoda dziewica, nieruchoma, klęcząca, z oczami pełnemi łez, z wyrazem niewymownéj nadziei w niebo wzniesionemu.
Na widok tak czarującego obrazu, pani Perrine, mimo niespokojność, wzruszenie i życzliwą ciekawość jaką przejmowało ją odkrycie małéj Bruyére, przez chwilę ani słowa wyrzec nie mogła.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/238
Ta strona została przepisana.