w gorączkowym i zgubném uniesieniu, bo jéj łkania połączyły się wkrótce z konwulsyjnemi wstrząśnieniami.
— Ale... tego,... nie poznaje, tegom tu nie schowała,.... nagle zawołała pani Perrine.
I położyła rękę na dosyć ciężkim, skórzanym woreczku, który, zapewne przesiąkły wilgocią, natychmiast pękł: wypadło z niego mnóstwo złotych pieniędzy.
— Złoto!... z wzrastającém zdziwieniem zawołała pani Perrine.
A potem dodała:
— Cóż to znowu za pargamin?
W rzeczy saméj u woreczka przywiązany był kawałek pożółkłego i widocznie z okładki jakiéjś staréj książki odartego pargaminu.
— Ah! jest tu coś napisanego!... mówiła pani Perrine.
— Czytaj pani!... o!... czytaj!... szepnęła Bruyére, któréj umysł już się wikłać zaczął wobec tak niespodzianych wypadków.
Przy świetnym blasku księżyca, pani Perrine zdołała przeczytać co następuje:
„Kuferek len i wszystko co to nim zawarte, należeć ma do matki mojéj córki, która o téj godzinie
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/242
Ta strona została przepisana.