— Jako obwinioną o dzie-cio-bój-stwo, — stanowczym głosem odpowiedział Beaucadet, według swego zwyczaju przedzielając syllaby.
— Co tam pan znowu prawisz? — rzekła la Robin, — my pana nie rozumiemy wcale.
— Mówię jasno, wy jakieś nieuki, — pogardliwie odparł Beaucadet, — Bruyére poszlakowana jest o zabicie swego dziecięcia.
Na te słowa, dały się słyszéć dwa okropne krzyki w zwalonéj piekarni.
W chwili gdy Beaucadet pobiegł w tym kierunku z swoimi żandarmami, Bruyére z szybkością błyskawicy wyrwała się z konwulsyjnych uścisków matki, za jednym poskokiem przebyła zwaliska piekarni i z ich wysokości rzuciła się w staw.
Wszystko to stało się prędzéj, aniżeliśmy opisać zdołali.
Gdy Beaucadet z żołnierzami i folwarczną czeladzią przybył do piekarni, któréj wysokie ściany zasłoniły rozpaczliwy czyn małej Bruyére, już tylko samą Perrine Marcin tam zastali.
Nieszczęśliwa matka, leżała głową wsparta o kamień, ze sztywnemi rękami, z drętwiałą dłonią, osłupiałém i przymkniętém okiem, zaciśnionemi zębami, szarpana najokropniejszemi konwulsyami.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/247
Ta strona została przepisana.