Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/257

Ta strona została przepisana.

mnie należy bronić cię od wszelkich nieszczęsnych powątpiewań... Mój ty najdroższy aniołku... wybrałaś Scypiona... kochasz go tyle... żeś omal z tej miłości nie umarła. On, za pośrednictwem swego ojca, prosił o twoję rękę... Do tego kroku nie skłonił go zapewne twój skromny posag, bo pozostający mi majątek nie jest wielki; a wszystko co twój wuj posiada, oddane jest na dożywocie...
— Moja matko!...
— O Boże! wszystkie te przyczyny które ci przytoczyć muszę, aby cię uspokoić, przekonać, wiem o tém, że są błahe, nienawistne, mój luby aniele.. ale kiedy ci brak należytego zaufania w sobie saméj, muszę koniecznie wchodzić w te, jakkolwiek odstręczające szczegóły.
— Niestety! moja matko, dziś, w tym smutnym dniu, cierpię nie tylko z braku grzeczności Scypiona...
— Rozumiem; myślisz o tém okrutném odkryciu... o tem nieszczęśliwém dzieciątku... I tu znowu, mój aniele, muszę z tobą pomówić jak siostra... jak przyjaciółka... a raczéj jak matka usuwająca na stronę wszelką ostrożność, wszelką kłamliwą skromność, bo chodzi o objaśnienie, ale nie oszukiwanie ciebie. Posłuchaj mię... Przeszłego roku, Scypio