córkę wzrokiem pełnym smutku, litości, miłości i przebaczenia...
Rafaela blada, z zwieszoną głową, osłupiałym wzrokiem, rękami na kolanach skrzyżowanemi, zdawała się być bezwładną, nieczułą;... niekiedy tylko, wielkie łzy w milczeniu spływały po jéj białych i zimnych jak marmur policzkach.
— Rafaelo, — nagłe rzekła pani Wilsou, — posłuchaj mię moje biedne dziécię...
Na te słowa, świadczące o pobłażaniu, o niewyczerpanéj czułości matki, młoda dziewica zadrżała i pokryła ręce pani Wilson łzami i pocałunkami.
— Podnieś się,... uspokój się,... mój aniele... i mnie saméj zbyt trudno opanować wzruszenie... Miejmy odwagę,... pomówmy o tobie,... pomówmy raczéj o sobie...
— Słucham cię, matko, — odpowiedziała Rafaela usiłując wstrzymać łzy swoje.
— Widzisz, moja córko, jesteśmy dwie opuszczone kobiéty; same, u siebie samych tylko rady zasięgnąć możemy; bo wiesz że na twojego wuja liczyć niepodobna... Same zatém, moja luba, powinnyśmy postanowić względem naszéj przyszłości... Prawdę powiedziałaś,... Bóg skarał mię za okru-
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/265
Ta strona została przepisana.