młodości ulegał najszlachetniejszym natchnieniom... Czas go bardzo zmienił, i wiek zatwardził, skamienił tę duszę niegdyś tak delikatną, tak czułą.
Potem, czytając dalej list, pani Wilson zwolna i zamyślona dodała:
— Spodziewałam się tego: lęka się, aby dzisiejsza, okropna scena, nie zmieniła moich i Rafaeli życzeń... błaga w imię swojéj miłości, abym użyła całego wpływu na córkę, i skłoniła ją do przebaczenia Scypionowi... Bo, — dodaje hrabia, — szczęście jego życia, jego zaślubiny ze mną, zależą od związku mojej córki ze Scypionem...
A po chwili, pani Wilson, ocierając błędną łzę z oczu, mówiła znowu:
— O moje sny złote,... moje słodkie i drogie wspomnienia, pocóżeście mi się tak niedawno jeszcze nasuwały!...
Ale wnet przerywając sobie, dodała:
— Dosyć téj słabości, dosyć tych nikczemnych żalów; tu nie chodzi o mnie. Odważnie... odpiszmy hrabiemu... który zresztą nalega teraz bardziej niż kiedykolwiek... błaga mię, aby piętnasty dzień przyszłego miesiąca mógł być dniem naszego ślubu... Tak być musi... Wczoraj... byłabym się jeszcze wahała... byłabym odwlokła ten nieszczęsny związek, który dla mnie
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/276
Ta strona została przepisana.