Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/277

Ta strona została przepisana.

zawsze wcześnie przychodzi... ale dziś,... — i pani Wilson zapłonęła jakby szło o jéj własny honor; dziś,... położenie mojéj nieszczęśliwéj córki... rozkazuje mi przyspieszyć to podwójne małżeństwo...
Potém, czytając daléj list, mówiła:
— O jakiémżeto smutném zdarzeniu dzisiejszego wieczoru, wspomina hrabia?... Nie chce mi go wyjawić,... z obawy, pisze, aby to nie wywarło na mnie zbyt żywego wrażenia;... lecz jutro, powié mi wszystko... jeżeli jak zwykle, będę go mogła przyjąć... No, odpiszmy mu...
Pani Wilson wyszła z sypialni i udała się do małego saloniku, w którym zwykle pisywała.
Właśnie kończyła swój list do hrabiego Duriveau, gdy nagle Rafaela, blada, napół naga, obłąkana, wpadła do salonu.
— O! to okropnie!... zawoła młoda dziewica, rzucając się w objęcia matki, — ona umarła!...
— Boże!... co to jest?... Rafaelo!...o kim to mówisz?
— O młodéj dziewczynie!... matce tego dziécięcia... znaleziono ją dziś rano... nieżywą!...
— Co ty mówisz?
— Utopiła się!... bo chciano ją aresztować!...
— Ale skąd wiész o tém?...