Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/288

Ta strona została przepisana.

Biesiadnicy hrabiego prawie wszyscy należeli do rzędu ludzi mówiących: moja żona i nazywających lwami i lwicami mężczyzn i kobiéty, których uważali za modnisiów. Większa téż część tych obywateli, nieuków, samolubów i próżnych, zamkniętych w granicach swojéj obiorczéj powagi, uważała impertynencye Scypiona za prawdziwie czarowne lwiarstwo; jego pogardliwa zuchwałość, ucinkowe drwiny przejmowały ich uniesieniem i zarazem przerażeniem; nazywali go zawsze panem wicehrabią, i śmieli się w najlepsze skoro tylko przemówił, co go najbardziéj niecierpliwiło, bo sam bynajmniej nieuwarzał się za tak śmiesznego. Małżonki zaś tych ichmościów, z pod oka lornetując na piękną postać Scypiona, nienawidziły go, to jest umierały ze złości, mówiąc do siebie że nie są zapewne dosyć piękne, dosyć znakomite, dosyć lwice, iżby zasługiwały na kilka słów prostéj grzeczności ze strony tego eleganta, impertynenta i t. d.; czyli inaczéj się wyrażając, nie jedna z tych zagniewanych piękności, wyszła zapewne zadumana, marząca o bladéj i pięknéj twarzy Scypiona, o jego wielkich ciemnych oczach, o szyderczym uśmiechu, w czasie którego pokazywał swe piękne zęby, i o małéj bielutkiéj jego rę-