wiele roślin, niby ogród, zasadzonych na jéj czepku, nadawało jéj głowie olbrzymie rozmiary. Wreszcie, usta jéj były różowe, zęby bielutkie, a w spojrzeniu przebijała się jakaś omdlałość miłosna.
Pan Chalumeau znakomitego wpływu wyborca, mężczyzna słuszny, łysy, z niebieskiemi okularami, stał wyprężony przy swojéj żonie, dumny że ją prowadzi pan wicehrabia; tymczasem szczęśliwa pani Chalumeau podskakując z radości i pychy w swej sukni koloru gorge-de pigeon[1] szeroko hartowanéj jedwabiem, czuła że ucho jéj z czerwonego przemienia się w szkarłatne, i swém pulchném ramieniem potężnie ściskała delikatne ramię wicehrabiego, jakby się obawiała aby inne kobiéty, które swym tryumfującym wzrokiem na miazgę kruszyła, nie zbuntowały się i nie wydarły jéj takiego kawalera.
— Intrygantka! — rzekła złośliwie żona mniéj daleko wpływu mającego wyborcy wzrokiem zaiskrzonym wściekłością i zazdrością, pokazując mężowi nienawistną panią Chalumeau.
— Moja pieszczotko, Chalumeau rozporządza trzydziestu siedmiu głosami, — płaczliwie powiedział mąż, — a ja...tylko jedenastu... Jego żona zatem powinna iść przed tobą...
- ↑ Dosłownie: gołębiego gardła.