wieniu, słysząc, że ten młodzieniec, tyle pogardliwy zwykle i szyderczy, tak poważnie oświadczał swoje uwielbienie dla talentu i charakteru Baskiny.
Lecz Scypio zrozumiał spojrzenie ojca, i wnet wyrzucał sobie iż mimowolnie dał się powodować piérwszemu poruszeniu, iż się wyrażał w sposób acz bardzo naturalny w ustach każdego innego, lecz dla niego tak dalece excentryczny, że zwrócił nań uwagę. Usiłował więc zatrzéć wrażenie, jakie swą mową o Baskinie wywarł na hrabiego, i postanowił zupełnie ojca zbić z tropu. Pani Chalumeau dziwnie mu przyszła w pomoc.
— Jak pan bronisz tę aktorkę... wicehrabio! — rzekła mu półgłosem i kwaśno-słodkim tonem.
Prędko udało się zapewne Scypionowi usprawiedliwić się z tego czułego wyrzutu, bo po kilku słowach, chmurka która chwilowo zaćmiła czoło zazdrosnéj Chalumeau znikła i trzewiczek, który w czasie pochwał oddawanych Baskinie nagle wymknął się z pod bota Scypiona, bojaźliwie sam wrócił na swoje miejsce.
Pan Chalumeau, mimo swoich niebieskich okularów nic nie widział i nawet nic widzieć nie zamyślał; zdołał on umieścić się przy stole tuż przy
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/298
Ta strona została przepisana.