Pani Chalumeau zdumiała na tak bezczelność, chociaż nie przypuszczała aby Scypio posunął swą śmiałość aż do tego stopnia; lecz łatwo pojąć co się stało z biédną kobiétą skoro usłyszała jak wicehrabia zawołał na głos:
— Słuchajno pan, panie Chalumeau!
To wezwanie nagle przerwało szmer pojedynczych rozmów, i wszystkie spojrzenia skierowały się na panią Chalumeau i wicehrabiego, który mówił daléj:
— Muszę się panu poskarżyć panie Chalumeau.
— A cóż to takiego, panie wicehrabio? — stłumionym głosem odpowiedział tak hałaśliwie zagadnięty wyborca, rumieniąc się aż po okulary.
— Oświadczam panu że pani Chalumeau odmawia mi wszystkiego o cokolwiek ją proszę... wypada koniecznie abyś ją pan napomniał... z niewzruszoną zimną krwią dodał Scypio.
— Jakto... moja kochana? zwracając mowę do żony rzekł wyborca, pan wicehrabia... pro... prosi... cię...
I z czoła pana Chalumeau tak duże spływały krople, że aż mu okólary zwilgotniały; nieszczęśliwy widział już tylko jak przez niebieską mgłę; kłopot i pomieszanie gardło mu ściskały; jednakże do dał po najwyższém wysileniu:
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/300
Ta strona została przepisana.