uzdaną fantazją, za rzecz zabawną uważał, podbić cnotę tej głupiéj ale zresztą dosyć apetycznéj istoty, przy końcu obiadu zmienił sposób postępowania, przepraszał za zbytnią natrętność, i przypisywał je gwałtownemu zapałowi namiętności, równie nagłéj jak niezrównanéj i t. p.
Słowem wicehrabia wracając od stołu uczuł z szyderczym tryumfem, że nierozsądna Pani Chalumeau ściska jego ramię w swoim, postrzegł że duże czarna oczy jego ofiary, zwykle żywe i błyszczące, teraz przyćmiły się niespokojnością i miłosném omdleniem.
— Ah! teraz, szepnął jéj wicehrabia, ojciec mój i ci panowie udadzą się do zimowego ogrodu i tam zajmą się kawą i polityką. Wszystkie kobiety wstrętem mię przejmują, tyle są w moich oczach brzydkie lub głupie... a to wina pani... bo i po cóż jesteś pani tak dowcipna i ładna?... zostawmy ich tutaj... a pójdźmy obaczyć ptaszarnią, przekonasz się pani że prześliczna...
— O! nie, panie wicehrabio... o! co to, to nie.
— Jakieś pani niedobra! Gdybyś mię pani prosiła o to... albo nawet o coś kompromitującego, naprzykład żebym panią zaprowadził do mego pokoju, o! bez wahaniabym to uczynił! Widzisz pa-
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/304
Ta strona została przepisana.