— Cóż to? — spytał hrabia, — zachmurzywszy czoło na wzmiankę o téj kobiécie.
— Racz przeczytać, panie hrabio — rzekł pan Chaudavoine podając papier panu Duriveau, który wziął go i przebiegał, — przekonasz się pan że ten zbójca Bamboche ma wykłóte na ramieniu wyrazy: Dozgonna miłość dla Baskiny.
— W istocie, ten nędznik ma wypisane na ramieniu nazwisko téj obmierzłéj istoty? Co za tajemnica! — zawołał hrabia, tak mocno zdziwiony, iż nie uważał, że według rysopisu, nazwisko Marcina także było wykłóte na ramieniu Bambocha.
Nagle, wśród dosyć wielkiego zgiełku, w końcu jednej alei zimowego ogrodu, pojawił się pan Chalumeau, blady, obłąkany, wściekły, silnie wlokący za sobą panią Chalumeau, pomieszaną, zalaną łzami, która zwiesiwszy głowę na unoszące się piersi, chciałaby, jak mówi gminne przysłowie, „zapaść się na sto sążni pod ziemię.”
Tuż za obojgiem małżeństwem postępował Scypio, z miną zuchwałą, szyderczą, zanurzywszy ręce w kieszeniach swoich spodni; w niejakiéj odległości za nim zdążali inni goście hrabiego, tak dalece zdumieni przygodą i śmiałością wicehrabiego, iż
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/327
Ta strona została przepisana.