— Jako reprezentant prawa... urzędowym głosem powiedział Beaucadet, upoważniony jestem do działania w jego imieniu. Doniesiono mi, że dzisiejszego wieczoru, jakiś człowiek w krzakach przyczajony strzelił z pistoletu do pańskiego sługi... obowiązek, panie hrabio, nakazuje mi badać i...
— Eh! badaj sobie ile chcesz; ale daj mi pokój; nie posiadając się z gniewu zawołał hrabia i wściekle tupnął nogą.
— Ależ, panie hrabio nie na tém koniec; raniony sługa nazywa się Marcin, a ja go mam w podejrzeniu... o...
Beaucadet nie skończył, bo hrabia niesłuchając go dłużéj znikł w ciemnych olejach parku.
— Mniejsza o to czy słucha lub nie, powiedział wachmistrz, nastręcza mi się wyborna sposobność wybadania tego Marcina, który mi się zdaje wielkim ladaco, bo ten rozbójnik Bamboche, ten szelma!... który odbiéra oznaki uszanowania od moich ludzi... ma wykłute jego nazwisko na ramieniu.
To mówiąc Beaucadet wrócił do zamku.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Wpół godziny po spotkaniu się z wachmistrzem hrabia wstępował także na stopnie ganku.