Był blady ale zupełnie spokojny. W przysionku najpierwej spotkał Scypiona.
Wicehrabia wracając do siebie, zapalał cygaro u świecy, którą mu jedną ręką podał jego lokaj, podczas gdy w drugiéj trzymał srébrną tacę na któréj niósł butelkę rumu.
— Pójdź-no... Scypionie... mam ci co powiedzieć, spokojnym głosem rzekł hrabia...
— Czekaj... niech zapalę cygaro.
— Zapalisz je u mnie, — spokojnie odparł hrabia.
Scypio, trzymając w ustach cygaro którego nie miał czasu zapalić, niedbale udał się za ojcem przez wspaniałe, błyszczące, ale puste salony.
Hrabia otworzył drzwi do swojego gabinetu i wszedł z synem.
Hrabia zamknął na rygiel drzwi swéj sypialni, wielkiej komnaty zastawionéj czarno lakierowanemi i złoconemi meblami, obitéj zielonym adama-