Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/339

Ta strona została przepisana.

szkiem, oświetlonéj kandelabrem o trzech ogniskach, którego blask osłabiała zielona umbrelka.
Twarz jego była poważna, surowa; przez kilka chwil stał milcząc i mocno się w syna wpatrywał.
Wicehrabia niedbale oparty o kominek, przewracał w ustach niezapalone cygaro, obie ręce ukrył w kieszeniach spodni i od niechcenia kołysał się z nogi na nogę. Piękna twarz jego bledsza była jak zwykle, a powieki wielkich i ciemnych oczu lekko się spajały, gdyż doświadczając cnoty pani Chalumeau, nie mało wypił wina Porto; bynajmniéj jednak nie był pijany, na jakby wnosić można, bo wino od niejakiego czasu już go nie upajało; owszem zachował zupełną przytomność umysłu, nie stracił głowy, i że się wyrazimy dyalektem orgii, był tylko pełny; pełność zaś tę objawiał zwykle podwojeniem swéj pogardliwéj zimnéj krwi i obelżywéj flegmy. To też czekając aż ojciec przemówi, spokojnie zapalił cygaro przy jedném ognisku stojącego na kominku kandelabra.
Pan Duriveau wyrwał mu z rąk cygaro i cisnął je w ogień, mówiąc:
— U mnie kurzyć nie wolno, mości panie.