Po chwili przystępując do syna, dodał:
— Zbłądziłem wyjawiając ci płocho usterki mojéj młodości, które należało zataić; ale ty nie powinieneś mi ich tak śmiało wyrzucać, témbardziej że cię w niczém nie upoważniały do haniebnego postępku jakiegoś się dziś wieczór dopuścił, a który mię podwójnie ubodł, bo wiesz dla czegom tych ludzi na obiad zaprosił.
— Ty deputowanym? dajże pokój! jak na deputowanego jeszcze za nadto seryo bierzesz rzeczy!...
— Nie mam prawa dziwić się... że nie szanujesz ani mojego domu, ani moich zamiarów; nie odpowiadając na szyderstwo syna, mówił daléj hrabia, bo cię do tego własny mój przykład upoważnia... Pozwalam i na to, z głęboką dodał goryczą. Ale dziś nie jednéj tylko dopuściłeś się niegodziwości.
— Jakto?
— A to nieszczęśliwe dziécię...
— Nieszczęśliwe dziecię?
— Znalezione dziś rano... w jaskini.
— I cóż?
— Ależ... mości panie, to okropność!
— Co?
— Twój czyn...
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/343
Ta strona została przepisana.