szy, czarnéj jak piekło, z anielską jéj twarzą, uwieńczoną jasnym włosem; dla tego téż, dziś wieczór broniłem jéj przeciw zarzutom, aby na zawsze mogła zachować tę aureolę cnoty, która nas tyle bawi a głupich skromnisiów zaślepia. Czy pojmujesz teraz moję cześć bałwochwalczą dla tego potworu? ale niestety!... uwielbiam ją platonicznie,... bo chwilę szczęścia, czyli jak ona nazywa, chwilę szatańską, odłożyła na późniéj, po moim ślubie z Rafaelą; którego warunki Baskina sama z tobą ułoży... Strzeż się zatem, z wyrazem nieubłaganéj groźby dodał Scypio, uczyń zadosyć Baskinie,... bo tą tylko ceną okupisz moje, a tém samem twoje małżeństwo... inaczéj nic z niego nie będzie.
Hrabia dosyć dobrze znał, jak sądził, przeszłość Baskiny; w niecnej zatém namiętności Scypiona widział przepaść, która nietylko najdroższe jego nadzieje, ale nadto przyszłość, honor, a może i życie Scypiona pochłonąć mogła. Nagle jednak uderzając się w czoło, jakby sobie coś niespodzianie przypomniał, hrabia wydobył z kieszeni rysopis Bambocha, który mu zostawił jeden z biesiadników a który, jak wiadomo, opiewał że ten zbiegły więzień między innemi znakami miał na piersi, nad sercem wykłóty napis:
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/361
Ta strona została przepisana.
Wieczna miłość dla Baskiny.