Trzy dni upłynęło od czasu jak mała Bruyére rzuciła się w staw folwarku Grand-Genévrier.
Słońce ma się ku zachodowi. Na folwarku panuje ruch niezwykły; rolnicze sprzęty, pługi, brony, wozy, uprząż i t. p. w symetrycznym porządku stoją na wzgórzu zewnątrz budynków; tuż przy nich widać chude krowy dzierżawcy rzędem powiązane do przegrody z kołków poręczy jodłowych. Daléj nieco, wspaniałe indyki, niegdyś zostające pod dozorem małéj Bruyére, wspólnie z gęśmi siedzą zamknięte w improwizowanym koszu. Nakoniec u kilku rozpierzchłych drzew, stoją na uwięzi wyschłe i wycieńczone rolnicze konie.
Folwarczna czeladź przechadza się tu i owdzie; na twarzy każdego widać zajęcie: jedni dźwigają worki z żytem lub pszenicą, drudzy z owsem i układają je wkoło wagi wiszącéj u umyślnie na to przyrządzonéj belki.
Dwaj ludzie w niebieskich bluzach na wierzchu swéj czarnéj odzieży, kierują tym niezwykłym ruchem. Jeden z nich przewodniczy dru-
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/372
Ta strona została przepisana.
10.
Licytacya.