giemu; mina jego dumna, poważna; czapkę nieco przestarzałéj mody, nacisnął aż po uszy, długi nos ozdobił parą okularów; w ręku trzymał rejestr, na którym zapisywał liczbę folwarcznych zwierząt, poprzednio każde jako znawca obejrzawszy i pomacawszy. Gdy to skończył przyszła koléj na rolnicze narzędzia również w rejestrze wyszczególnione, potem na zważone worki ze zbożem i nakoniec na paszę pozostałą w spustoszonym spichlerzu. Wszystko policzono worek po worku, wiązka po wiązce i to pod nadzorem wspomnionego człowieka, którym był pan Herpin, zarazem biegły i komornik z Salbris, oraz pomocnika, którzy po nastąpioném oszacowaniu, przygotowali się do zagrabienia wszelkiéj własności pana Chervin. dzierżawcy folwarku Grand-Genévrier. Wielki żółty afisz, unoszony wiatrem i przybity na szczątkach drzwi folwarcznych, ogłaszał, że z mocy wyroku sądowego, licytacya odbędzie się w rzeczonym folwarku, w niedzielę po skończoném nabożeństwie.
Biegły skończywszy oszacowanie skromnego inwentarza folwarku, zamyślał wejść do pana Chervin dzierżawcy, wtem podeszła, nędznie odziana kobiéta, z wybladłą twarzą, okiem od łez poczerwienioném, szybko zbiegła po kilku nierównych i mchem porosłych kamieniach, wiodących do drzwi
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/373
Ta strona została przepisana.