dopiéro kończę;... noc już nadchodzi,... a nie chciałbym zapóźnić się tu w waszych wrzosach, bagnach... bo jeszcze nie schwytano tego zbrodniarza Bambocha, który mimo że go ścigają, ciągle dotąd krąży w okolicy, lękam się nieprzyjemnego z nim spotkania.
To mówiąc komornik znowu zabierał się do wejścia na schody.
— Mój drogi panie, nie wchodź pan! na miłość boską nie wchodź pan! z przerażeniem załamując ręce, zawołała biédna kobiéta.
— A dla czegożto nie mam wchodzić?
— Niestety! o mój Boże, bo mój biédny mąż śpi... już go febra trzęsła kiedy ta biedna Bruyére umarła... a potem... wiadomość że pan przybyłeś zrobić zajęcie... wszystko to tak go dotknęło, że już od pięciu dni nie wstaje. Gdyby więc pana postrzegł, mój dobry, mój drogi panie, toby może takiego ciosu nie wytrzymał.
— Ojciec Chervin, widzę jest bardzo delikatny; kiedy na jarmarku zasiądzie do szklanki i zapija z towarzyszem, to się nie uskarża na febrę. No, puszczajcie, ja muszę spisać wasze meble... nie ma na to rady.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/375
Ta strona została przepisana.