uczciwą i przyjemną, cerę bladą ołowianą, oczy zapadłe, usta śniade. Siwa i oddawna niestrzyżona broda, twardo i sztywnie stérczała na pomarszczonéj jego skórze.
Żona słysząc że narzeka i rusza się, podbiegła do jego łóżka i rzekła:
— Nie śpisz, biédny mój mężu?
— Niestety! żono... marzyłem o komorniku, czy już poszedł sobie z Bogiem?
— Już; chciał tu przyjść spisywać nasze meble... ale takem go prosiła żeby cię nie budził, że przystał na to abym mu podyktowała; spisał więc wszystko i poszedł.
— Już więc wszystko skończone, jęcząc szepnął dzierżawca, już nic nie mamy... Cóż się teraz z nami stanie?
— Niestety! mój Boże! ja nie wiem biédny mój mężu.
— A jam taki chory... gorączka mię z nóg zwaliła. Ach! ale moja to wina... moja!
— Twoja wina?
— Tak jest, kiedy w roku zeszłym rządca pana hrabiego widząc że z porady biédnéj małéj Bruyére żniwa mi się pięknie udały, żądał ode mnie ku-
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/382
Ta strona została przepisana.