— Prawda.
— Widzisz; pan hrabia jestto pan, a my tylko prości dzierżawcy. Cóż go to może obchodzić, czyśmy szczęśliwi lub nie?... Zdaje się że panowie sobie nawzajem pomagają: że jedni za drugimi obstają... a wszakże to nie nasz brat żeby nam miał pomagać.
— Słusznie; w pokorze ducha naiwnie odpowiedziała dzierżawczyni; choćbyśmy mieli innego pana, to samoby z nami zrobił... Nie możemy miéć żalu do niego. Ah wielki Boże! jestto rzecz okropna... a biédny ojciec Jakób, któremu przynajmniej dawaliśmy schronienie i lichą strawę, cóż się z nim nieszczęśliwym stanie?
— Ha!... moja żono... pomagaliśmy mu dopókiśmy mogli... teraz... wypędzają nas... Biédny stary, i on tak jak my... zostanie na bożej łasce!
— Nie dlatego ja to mówię, żebym miała żałować iż mu pomagałam...
— Wiem o tém, moja poczciwa; ale ja żałuję téj trochy grosza które wyexpensowałem w miastach... w oberżach, w dniach jarmarku albo targu kiedym przedał moje towary. O! gdybyśmy mieli teraz te piéniądze...
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/385
Ta strona została przepisana.