— Wymawiasz sobie żeś czasem wypił butelkę wina i zjadł kawałek mięsa, kiedyś po całych tygodniach prawie pościł a zawsze mocno się napracował?... o mój mężu drogi!
— Wszystko jedno, moja żono, grosz do grosza a byłoby coś; a tymczasem, kiedy ja wypijałem po kilka szklanek wina, kiedym się zasilał kawałkiem mięsa, ty biédaczko, jak zawsze piłaś brzydką studzienną wodę, jadłaś kwaśne mleko i czarny chléb... O! nieszczęście to dopiéro uczy rozumu... oj, tak, tak!...
— Słuchajno; przerywając mężowi nagle powiedziała dzierżawczyni, bacznie nadstawiając ucho.
I oboje staruszkowie zamilkli i słuchali.
Wówczas wśród głębokiéj nocnéj ciszy w dwóch różnych przerwach dał się słyszéć krzyk solońskiego orła.
— To Bête-Puante, nagle powiedziała dzierżawczyni, to jego hasło... Może on chce ze mną pomówić o téj biednéj pani Perrine. Byleby tylko ustało jej szaleństwo, które ją znowu napadło od czasu śmierci nieszczęśliwéj małéj Bruyére... Może Bête-Puante wie o tém, bo on zawsze tyle się troszczył o panią Perrine.
Krzyk orła, to hasło Bête-Puante znowu się rozległ,
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/386
Ta strona została przepisana.