— Dziwna rzecz, zawsze szyderczo mówił Bête-Puante, a od lat sześćdziesięciu jada tylko zsiadłe mléko z czarną kaszą i popija studzienną wodę...
— Panie Bête-Puante, mój stary wcale nie jest delikatny, ale...
— Milcz, biedna owco, szczególnym tonem dzikiéj ironii i rozczulenia powiedział wykradacz... bo mnie okrutnie rozdrażnisz na wilków.
A potem zanurzył rękę w jednéj z głębokich kieszeni swojéj opończy i wydobył z niéj przepysznego bażanta, na którego szyi wisiał jeszcze drót w który się złapał.
— Masz tu dwuletniego koguta, gotuj go w garnku przez kilka godzin, dosyp szczyptę soli i tymianku a obaczysz, że jak się twój chory mąż napije tak doskonałego bulionu, zaraz odzyska władzę w nogach.
— O mój Boże! to ciągle wykradasz zwierzynę panie Bête-Puante, zawołała przerażona dzierżawczyni, machinalnie trzymając za szyję bażanta którego jéj wykradacz wetknął w rękę, a strażnicy?... a żandarmi? oni się sprzysięgli na twoję zgubę panie Bête-Puante, strzeż się zatem, żeby cię nie schwytali!
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/390
Ta strona została przepisana.