Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/393

Ta strona została przepisana.

— Odważnie... mój chłopcze,... rzekł mu wykradacz, odważnie... nie myślmy już o tym wypadku... Widziałeś żem groźnie powstał w chwili gdy Duriveau cynicznie biesiadnikom swoim wykładał swe szatańskie zasady... rzuciłeś się na mnie,... a broń którą miałem przy sobie, przypadkiem wystrzeliła... stąd cały hałas...
— Dobry jesteś Klaudyuszu; ale wyrzucałem sobie, że w szalonéj trwodze posądziłem cię o morderstwo,... ciebie... Klaudyuszu, ciebie!
— Przysięgam na Boga, który nas słyszy, mój chłopcze, uroczystym głosem rzekł wykradacz, że słusznem uniesiony oburzeniem, chciałem tylko w obec biesiadników dać panu Duriveau straszne i ostateczne napomnienie i wołać mu: żałuj, żałuj, póki jeszcze czas... i...
— Czyż mi na to potrzeba przysięgi? przerywając wykradaczowi zawołał Marcin; ty Klaudyuszu, miałbyś być mordercą, ty!...
— Przyjdzie dzień w którym będę zarazem sędzią i mścicielem,... głucho powiedział wykradacz; użyję prawa strasznego... ale nigdy morderstwa...
— Wiem Klaudyuszu, odpowiedział głęboko Wzruszony Marcin. O! powtarzam ci, że chyba tylko w obłędzie myśl podobną powziąć mogłem; ale