krainy, któréj owszem powinien być dobroczyńcą, opatrznością... jak to mi zaprzysiągł w stanowczej chwili.... wobec śmierci!... Czy ten człowiek, ten milionowy bogacz, nic jest nieograniczonym panem rozległych włości, które jego ojciec nabył chytrością i lichwą, a które niegdyś były nagrodą zacności i oręża? A w tych obszernych posiadłościach, owocu niecnéj kradzieży, cóż widzimy? — Oto nieszczęśliwe istoty zbestwiałe niewiadomością, zdziesiątkowane trudem, głodem i chorobą; oto dzierżawców zubożałych uciążliwą opłatą, którzy hrabiemu oddają cały plon roli od rana do wieczora własnym potem skrapianéj. Dla nich praca, nieustanne troski, nędza i upadek.... dla hrabiego zaś spokój, dostatek, rozkosze, bogactwo!.. i niedosyć na tém... Nikczemny syn, żywy obraz nikczemnego ojca, odziedziczy te dobra oszustwem nabyte i uwieczni jego występki... I ten syn, może znowu będzie miał syna podobnego sobie... A tak téj części Francyi grożą wszelkie nieszczęścia, bo nielitościwy los chciał aby żyła pod dynastyą jakiegoś Duri’eau, dynastyą wyrodną, pod szczepem szczęśliwego oszusta, a mówią że czasy feudalizmu już minęły!... gorzkim wybuchając śmiechem zawołał wykradacz.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/407
Ta strona została przepisana.