Zdziwiony wykradacz spojrzał na Marcina.
— Nie Klaudyuszu, jakkolwiek nielitościwym jest hrabia, jakkolwiek pogardy godnym za złamanie przysięgi, jakkolwiek wspaniałomyślnie z nim postąpiłeś, jakkolwiek sprawiedliwemi są uczucia twoje, nie masz jednak prawa rozrządzać życiem, któreś mu darował, bo to życie należy do Boga.
— Będę więc narzędziem Boga! srogim głosem rzekł wykradacz.
— Nie, sam prędko poznasz że do tego nie masz prawa, łagodnie i poważnie odpowiedział Marcin, samotność bowiem nie mogła przygasić w tobie świetnego i szlachetnego rozsądku, sprawiedliwego i wzniosłego ducha, którego nie umiano poznawać w tobie, gdyś pełnił skromne a zaszczytne obowiązki wiejskiego nauczyciela, któreś późniéj zamienił na koczujące i samotne życie. Klaudyuszu! dodał Marcin czule ściskając dłoń wykradacza, stary mój przyjacielu, jeżeli w dziwnych kolejach życia.... częstokroć stałem nad brzegami okropnych przepaści a nigdy w nie nie wpadłem... to dzięki tobie... i niezatartym zasadom które w sercu mojém Cyryla ojcowska twoja nauka, odkąd przez litość czuwałeś nade mną, biedném, opuszczoném dzieckiem, podobném tylu innym bożym stworzeniom
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/409
Ta strona została przepisana.