— Doświadczam litości... Klaudyuszu.
— Litości! — z wybuchem dzikiego śmiechu zawołał wykradacz, — litości!...
— Tak jest, Klaudyuszu, doświadczam głębokiéj, bolesnéj litości, do któréj w dzieciństwie mojém przyuczyłeś mię, na widok fizycznego niedołęztwa, lub fizycznej bezkształtności...
— Powiedz raczéj potworności... ale to porównanie złe; bo chodzi tu o moralną potworność; a litować się nad tém, co niegodne współczucia, jest to pobłażliwość występna.
— A ja, powiadam ci Klaudyuszu, że nieszczęśliwe dziécię, które wychowane w występnéj atmosferze, gnije i upada, zasługuje na litość, i że byłoby nierozsądkiem poczytywać mu za występek chorobę, która go zabija....
— Prawda... chodzi tu o twojego brata, o to interesujące dziecię... zgoda, i o twojego ojca, bardzo rozczulającą osobę?
— I on, podobnie jak syn jego wychowany był w przewrotnym święcie... a jednak, jak ci wiadomo, miał natchnienia szlachetne przemijające wprawdzie, ale i te przyznaję, że obce były jego synowi....
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/414
Ta strona została przepisana.