broczynnego słońca, oto narzędzia téj cudownéj kuracj[1]. To samo stanie się, mój Klaudyuszu, z obu nieszczęśliwymi, którzy wzbudzają we mnie tak wielką litość; pogarda, duma, surowość wzdymają ich serca, dusze ich i umysły występkiem są zepsute. Otóż Klaudyuszu! ja pragnę odrodzić te zgangrenowane serca, ja pragnę ocalić one wyrywając je z zepsutéj atmosfery i przenosząc wpośród zdrowych i czystych pojęć, gdzie uczują ożywczy żar wzniosłych myśli; ja pragnę nakoniec nieść tym chorym duszom pokarm równie jak macierzyńskie mleko, zarazem słodki, zdrowy i silny... Wówczas powiedz Klaudyuszu, powiedz przyjacielu, czy widok tych nieszczęśliwych wracających do duchowego życia, nie przedstawi tliwego i rozczulającego przykładu?.. Czy przejście do szlachetnych uczuć któremi niegdyś gardzili... słowem czy ta przemiana lu-
- ↑
Może czytelnik przebaczyć raczy synowskiéj dumie tego kto te wyrazy kreśli, jeżeli wyzna że téj cudownej kuracyi dokonał własny jego ojciec, zmarły doktór Sue. Przejęty wdzięcznością chory, na pamiątkę, jak powiadał, zmartwychwstania swojego wzniósł mu pomnik. Szczyt tego pomniku zakończa gruppa dwudziestu figur, których wzory wpół naturalnéj wielkości, oglądać można w bogatém muzeum anatomii, historyi naturalnéj, geologii, i t. d. który to rzadki zbiór rozpoczęty jeszcze przez swego pradziada, doktór Sue darował królewskiéj szkole sztuk pięknych w Paryżu.
Przypisek autora.