— A twojéj siostrze czy przywrócisz honor?
— Tak jest, przywrócę...
Marcin mówił tonem tak silnego, tak nakazującego przekonania, mówił z taką wyższością, że wykradacz przez chwilę podzielał jego nadzieje... ale nagle, wyrzucając sobie swą słabość: drwisz!.,. zawołał, — bywaj zdrów.
— Klaudyuszu!... tonem bolesnego wyrzutu żywo zawołał Marcin, — ja mówię o mojéj matce..
o mojéj siostrze... o jednéj, szalonéj... o drugiéj, zhańbionéj... a ty sądzisz że ja drwię?
— Przebacz, — podając rękę Marcinowi rzekł wykradacz, — przebacz mi... nie, nie, ty mój zacny i wspaniałomyślny przyjacielu... ty nie szydzisz; ale sam siebie zwodzisz... Osiągnienie skutków o jakich wspominasz... byłoby... ale nie... nie, to niepodobna; jeszcze raz powtarzam, ty się zwodzisz... Szanuję ja twoje złudzenie;... ale...
— Jeszcze słówko Klaudyuszu... Pozwól proszę, na moje złudzenie... przez miesiąc od dnia dzisiejszego...
— Cóż przez to rozumiesz?
— Przyrzeknij mi, że przez miesiąc nic przeciw hrabiemu nieprzedsięweźmiesz...
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/422
Ta strona została przepisana.