Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/452

Ta strona została przepisana.

dzień pijany, a co większa leniwy, zazdrosny, kłótliwy i z czasem, kto wié, może i złodziéj, a nawet i co gorszego... Widzisz... życie byłoby dla mnie zbyt uciążliwe, zbyt nędzne, gdyby miało trwać bez końca, bez ustanku, jak te wielkie drogi, te ogoniaste wstęgi długie na cztéry lub pięć mil, po których idąc, ustają człowiekowi nogi od samego widoku ich nieścignionéj okiem równości.
„Ja zamiast nieskończonéj ogoniastéj wstęgi mojego głupiego istnienia (pełnego gorącego piasku i ostrych kamyków), widzę co niedziela kryształowe wodospady, kwieciste góry, zaczarowane pałace, słowem, mój chłopcze, mnóstwo przepysznych i rozkosznych rzeczy; to téż dla tego patrzę na piękne pałace jak na bydlęce chléwy, a na ich parki jak na kretowiska.
„W poniedziałek, kiedy wrócę z tych moich przechadzek, cóż mi to szkodzi, że przemęczyć muszę sześć nieznośnych dni? Alboż w końcu nie widzę znowu niedzieli?
„Nie piję nigdy w szynkowni; tam, pijaństwo prowadzi do kłótni, do gniewu, tam, wrzawa, obelgi, bijatyka, tam, psuje się fantazya, traci godność swoją; ja zaś nie piję dla kłótni, nie dla tego żebym miał lubić wino,... ten nędzny towar,.. (piłbym wódkę, gdyby była zdrową); ale piję, i mam prawo pić dla tego — abym cztéry lub pięć razy na mie-