sował jego powierzchowność do powierzchowności pana.
Roztropność Lucypera równie znano w okolicy jak jego złośliwość: jeżeli bijąc kopytem w ziemię umiał wskazać godzinę, jeżeli zatrzymywał się przed najromantyczniejszą z całego towarzystwa dziewczyną podczas gdy la Levrasse rozdawał kalendarze i śpiewki, to częstokroć także, jakby w napadzie szaleństwa rzucał się na widzów, usiłując poszarpać ich zębami. Osioł napawał mię równą trwogą jak i pan jego; to téż po tajemnych odwiedzinach jakie la Levrasse oddawał wieczorami Limousinowi, całe nocy w gorączkowéj bezsenności przepędzałem.
Podczas ostatniéj u nas bytności, handlarz-czarnoksiężnik, długo i pilnie mi się przypatrywał, potém przyciągnął mię do siebie i urągając z mojéj boleści, wyciągał mi stawy w ręku i nogach aż trzeszczały, poczém wielce zadowolony, coś po cichu powiedział Limousinowi, który porywczo i gniewnie odparł:
— On?... nigdy... nigdy.
Od téj pory panmójniewidywał już więcéj handlarza, który opuścił go rozgniewany mrucząc jakieś złorzeczenia.
W skutku téj rozmowy, pan mój kazał mi, abym strzegł mojéj relikwii jakby nieoszacowanego skarbu, ale bliżéj się w tym przedmiocie nie tłómaczył.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/464
Ta strona została przepisana.