że zbrakło mi słów na wyrażenie czystych i niepewnych westchnień ku macierzyńskiemu przywiązaniu, którego nigdy nie znałem, którego jednak nieopisaną słodycz niepewnie przeczuwałem.
To téż widząc jak Katarzyna przyjmuje ofiarę mojego przywiązania, mimo wrodzonéj łagodności poczułem w sobie jakąś instynktową odrazę.
Ten nowy zawód nie zgasił w méj duszy pragnienia przywiązania, ale napoił nowém i gorzkiém zniechęceniem; szukałem wtedy pociechy w błędném wspomnieniu owéj pięknéj kobiéty, którą widziałem pracującą przy mojéj kolebce, w zgrabnych palach obracającą szeleszczące wrzeciona, przy świetle owéj promieniejącéj kuli, któréj blask w dzieciństwie mojém wzbudzał radość i podziwienie. Ta miła istota wówczas objawiała mi się jako opiekuńcza wieszczka moich lat niemowlęcych; atoli te tak dalekie, tak powikłane wspomnienia, nie mogły uczynić zadosyć dręczącéj mię żądzy czułości.
Wkrótce po okropnym zawodzie ze strony Katarzyny, znowu nabrałem odwagi, znowu zapragnąłem przyjaźni. Zwróciłem był uwagę na młodego cieślę, z którym pracowaliśmy nad naprawą wspomnionego domu wiejskiego; młodzieniec ten obdarzony łagodnym i czułym charakterem, nieraz uprzejmie do mnie przemawiał... Pewnego dnia w obiadowéj godzinie siedziałem na kamieniu, smutny,
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/468
Ta strona została przepisana.